Był sobie wesoły kat

Autor recenzji: Bianka Nowak-Zając

Kara śmierci dotkliwie szkodzi wrażliwości społecznej, a płynące z niej korzyści są iluzoryczne

A. Shadrake „Był sobie wesoły kat”

Pozycja ta pierwotnie wydana została w 2010 r. i dwa dni po tym wydarzeniu autor – dziennikarz Alan Shadrake został aresztowany, osądzony i wtrącony do więzienia. Napisanie tej książki wymagało od niego niebywałej odwagi, mężczyzna ten od początku wiedział, co może go za to spotkać. A mimo to – nie zrezygnował.

Książka ta opowiada przede wszystkim o Darshanie Singhu – głównym kacie Singapuru, który sprawował pieczę nad wykonywaniem kary śmierci od 1959 r.

Ważny wątek stanowi także podsumowanie wymiaru sprawiedliwości rzeczonego kraju. Autor bezbłędnie obnaża wszelkie nieprawidłowości systemu, a także totalitaryzm, który w tym kraju obowiązuje. Trafnie przywołuje skojarzenia z lekturą Huxleya „Nowy, wspaniały świat” oraz „Rokiem 1984” Orwella.

Jednak najważniejsze moim zdaniem są prowadzone w tle reportażu rozważania nad karą śmierci, które wydają się być najistotniejszym elementem tej pozycji. Autor przedstawia argumenty jej przeciwników oraz zwolenników, biorąc pod uwagę obie perspektywy, a jednocześnie wyrażając swój pogląd. Reportaż ten opowiada co prawda o wymiarze sprawiedliwości Singapuru, lecz moim zdaniem ta kwestia jest przedstawiona w sposób uniwersalny, wielowymiarowy.

Jest to lektura pełna moralnych rozterek i refleksji nad ludzkością i tym jak radzi sobie ona w najbardziej radykalny sposób z przestępczością. Czytając przychodziły mi do głowy pewne pytania – czy rzeczywiście stosowanie kary głównej czyni państwo bezpiecznym? czy rzeczywiście odstrasza potencjalnych przestępców? czy da się ją stosować i jednocześnie spać spokojnie wobec katastrofalnej ilości pomyłek sądowych?

Z drugiej strony autor przedstawia niezwykle trafną, choć szokująca tezę, że państwo ma dwie strony – z jednej obligatoryjnie wysyła na śmierć osoby złapane z ilością heroiny powyżej 15 gram, a z drugiej – robi interesy z baronami narkotykowymi. Aby udowodnić swoje tezy Shadrake przedstawia szereg przykładów, będących namacalnymi dowodami na to, że singapurski wymiar sprawiedliwości wymaga dokładnego zbadania pod kątem przestrzegania praw człowieka.

Książkę tę czytało mi się bardzo dobrze. Pomimo zawarcia ogromnej ilości wątków, które skupione są tak naprawdę wokół jednego problemu, jako czytelniczka nie miałam żadnego kłopotu, aby za nimi nadążyć. Autor płynnie i klarownie przedstawia wszystkie poruszane kwestie.

Kwestia samego rządu Singapuru jest dla mnie szokująca. Opisane przez Shadrake’a sprawy w dość brutalny sposób wyciągnęły mnie z bezpiecznej rzeczywistości społecznej, w której żyję. Jest to interesujące o tyle, że mogłam dzięki tej lekturze poznać funkcjonowanie tego kraju, jego rzeczywistość prawną i społeczną, a także nastroje panujące w owym państwie.

Moim zdaniem lektura ta jest zdecydowanie wartościowa – po pierwsze z uwagi na bardzo wnikliwe podejście autora do przedstawianego tematu, po drugie na jego jasne i klarowne przedstawienie, a wreszcie z uwagi na ogromną wartość merytoryczną.